Nowe rodzi się w bólach…

10 lat minęło jak jeden dzień… Powiedzieć, że czas płynie szybko to tak, jakby nic nie powiedzieć. I choć trudno w to uwierzyć mnie samemu, w marcu 2013 roku opublikowałem swój pierwszy wpis, powołując tym samym do życia bloga pod adresem www.epicure.pl. Był to moment dla mnie przełomowy, bo wcześniej w tym miejscu była jedynie obskurna i przestarzała galeria moich zdjęć, w dodatku nienajlepszych, bo pochodzących z początków mojej fotograficznej drogi. A tu nagle pojawiła się nie tylko świeża (jak na tamte czasy) galeria, ale też i pomysł, aby oprócz prezentowania zdjęć jeszcze o czymś pisać. Dziś, po dekadzie, historia zatoczyła koło. Oto zupełnie nowa odsłona mojej strony, choć pod starym adresem, do zapoznania się z którą serdecznie zapraszam!

Zanim opowiem o nowej stronie, pozwolę sobie na krótką retrospektywną podróż. W okolicach 2011 roku byłem początkującym jeszcze amatorem fotografii, ale z nieśmiało kiełkującymi ambicjami zostania zawodowcem w niedalekiej przyszłości. Zdobywałem pierwsze drobne fotograficzne zlecenia, które kierowały moje myśli w stronę ewentualnej kariery fotografa. Plany te jednak szybko porzuciłem, ponieważ ostatecznie zdecydowałem, że większe szanse rozwoju i czerpania frajdy z robienia zdjęć będę miał jako niezależny pasjonat. Zanim jednak to sobie uzmysłowiłem, zrodziła się potrzeba posiadania strony będącej swego rodzaju wizytówką, na której prezentowałbym swoje prace i nawiązywał kontakty z klientami. Po długich godzinach rzeźbienia nocami w HTMLu stworzyłem dość prymitywnego i pokracznego potworka, który jednak spełniał swoją podstawową rolę - strona zawierała prostą galerię zdjęć i formularz kontaktowy. Z czasem jednak coraz bardziej dostrzegałem, jak nieprzystająca do ówczesnych standardów ona była. Gdy już nie mogłem dłużej na nią patrzeć, ponownie podwinąłem rękawy i wziąłem się do roboty…

Przeczytałem kilka książek na temat popularnych systemów zarządzania treścią, zainwestowałem zawrotne kilkadziesiąt dolców w profesjonalny szablon Wordpressa, metodą prób i błędów modyfikowałem kod CSS i PHP, w rezultacie tych nieludzkich trudów na świat przyszła lśniąca i pachnąca strona, której w końcu nie musiałem się wstydzić. Oprócz zaktualizowanej galerii zdjęć znalazł się na niej też blog, co zbiegło się mniej więcej w czasie z moim pierwszym (i, jak się okazało, nie ostatnim) testem wypożyczonego aparatu, więc pojawiła się przestrzeń, w której mogłem się dzielić nie tylko swoimi zdjęciami, ale i przemyśleniami na temat fotografii i sprzętu. Z możliwości tej nie omieszkałem w kolejnych latach skorzystać, do tego stopnia, że blog stał się chyba nawet ważniejszy, niż sama galeria zdjęć. Muszę nieskromnie przyznać, że strona ta prezentowała się całkiem estetycznie (do czasu) i podobała mi się. To był właśnie marzec 2013 roku, nieco ponad 10 lat temu. Szczerze mówiąc nie sądziłem wtedy, że uda mi się ciągnąć to przedsięwzięcie aż tak długo.

Bywały wzloty i upadki - w niektórych okresach publikowałem więcej, w innych mniej; czasem były to teksty, nad którymi pracowałem długo, a czasem niezbyt ambitne grafomańskie zapchajdziury, publikowane tylko po to, aby coś tutaj było. Chciałem pisać więcej o fotografii, ale okazało się, że jest to trudne, gdy nie ma się dobrych pomysłów na to, co mądrego można by o niej napisać. Stąd też blog został zdominowanym przez recenzje aparatów, które tworzę z nieukrywaną przyjemnością, ale nigdy nie zamierzałem być tylko tym, kto pisze o aparatach, jak to często się mnie kojarzy. Galeria, mimo że zdjęć na dyskach i kartach pamięci przybywało, z czasem w sposób niezamierzony zeszła na drugi plan. Przyczynił się do tego fakt, że szablon, z którego korzystałem w Wordpressie - mimo, że ładny (moim zdaniem) - miał niezwykle upierdliwy w obsłudze moduł galerii, w którym dodanie lub usunięcie choćby jednego zdjęcia wiązało się z koniecznością ustawiania kolejności wyświetlania wszystkich pozostałych zdjęć. Można było to pominąć, ale wtedy geleria już nie wyglądała tak, jak tego chciałem.

Strona sobie egzystowała w najlepsze przez długie lata. Nigdy nie była i zapewne nigdy nie będzie ona licznie odwiedzanym miejscem, co zresztą w zupełności mi odpowiada. Mogłaby ona przetrwać w niezmienionej formie jeszcze przez długie lata, gdyby nie fakt, że wspomniany już szablon stracił wsparcie jego twórców, a tym samym nie był już kompatybilny z najnowszymi funkcjami Wordpressa. Co chwilę coś się psuło, a ja, nie mając dostatecznej wiedzy, próbowałem to prowizorycznie naprawiać. Skutkowało to tym, że strona wciąż działała, ale wyglądała coraz gorzej. Układ galerii się rozjechał, z niektórych wpisów na blogu zniknęła część zdjęć, bo jedna z wtyczek przestała działać, a zdjęcia tytułowe wpisów zostały źle przeskalowane, gdy rozszerzyłem szerokość strony, aby stała się bardziej czytelna. Ktoś zaznajomiony z tajnikami tworzenia stron internetowych zapewne poradziłby sobie z tym w jeden wieczór, jednak dla mnie była to bariera nie do pokonania. Im większa była frustracja, tym częściej pojawiała się myśl, że inwestowanie w naprawianie tamtej strony nie miało już sensu i lepiej zacząć wszystko od nowa.

Od zrobienia tego kroku powstrzymywała mnie jedynie świadomość, z jak ogromnym nakładem pracy by się to wiązało. Usunięcie dotychczasowych treści i skupienie się wyłącznie na nowych publikacjach nie wchodziło w grę ze względów sentymentalnych - chciałem, aby pozostał po nich jakiś ślad. Stąd też stworzenie nowej strony wiązało się z przeniesieniem - jeśli nie wszystkich, to przynajmniej znacznej części - zdjęć i tekstów opublikowanych na starej stronie. W końcu jednak nastąpił ten moment, kiedy determinacja, aby coś zmienić, przeważyła nad obawami, które skłaniały mnie ku bezczynności. Stało się to właśnie w okolicach 10-lecia istnienia mojej strony, w marcu 2023 roku. Po raz kolejny zakasałem więc rękawy i rzuciłem się na głęboką wodę, tym razem jednak - nauczony doświadczeniem - w kamizelce asekuracyjnej.

W utrzymaniu się na powierzchni pomógł mi Squarespace - kompleksowe narzędzie do tworzenia, hostingu i utrzymania stron internetowych, poniekąd podobne do Wordpressa, ale duuużo droższe, choć za to prostsze w obsłudze. Nie jest to może najbardziej opłacalny interes i być może są tańsze rozwiązania, ale ta strona i tak nie przynosi mi żadnych zysków, a jedynie pociąga za sobą koszty - mniejsze lub większe - które co roku muszę ponosić. Nie wiem, czy to najlepszy wybór, ale póki co spełnia moje oczekiwania: ma działać bez zarzutów tak długo, jak będę tego potrzebował, być przyjazny w tworzeniu strony, przyszłych jej modyfikacjach i codziennej obsłudze, a w razie ewentualnych problemów gwarantować wsparcie techniczne przez nieograniczony czas. Przyszłość pokaże, jak to się sprawdzi, ale na razie zapowiada się obiecująco. Strona jest skromna, w minimalistycznym stylu, nieco podobna do tej poprzedniej, choć z bardziej uporządkowaną i dużo przyjemniejszą dla oka galerią zdjęć oraz prostym blogiem.

Zanim jednak miejsce to nabrało takiego kształtu, jaki widzisz, kosztowało mnie ponad miesiąc pracy wieczorami, nocami i weekendami. Sama warstwa wizualna nie była szczególnie wymagająca. Ba, nawet stworzenie galerii zdjęć, mimo że wymagało odnalezienia kilku starych fotografii i dostoswania ich rozdzielczości do aktualnych wymogów, nie było szczególnie uciążliwe. Za to przeniesienie zawartości bloga to była (i wciąż jest) prawdziwa droga przez mękę. Na poprzedniej stronie opublikowałem w sumie 52 wpisy, w dużej części dość obszerne (dałoby się z tego stworzyć książkę), zarówno jeśli chodzi o warstwę tekstową, jaki i fotograficzną. Największą objętość miały recenzje sprzętu, w łącznej liczbie 20, ale też kilka artykułów poradnikowych. Niestety proces przenoszenia tych materiałów był (i wciąż jest) całkowicie ręczny, co wiąże się z bitymi godzinami bezmyślnego kopiowania i wklejania. Tego typu czynności nużą mnie bardzo szybko i łatwo tracę do nich zapał, więc jestem pełen podziwu dla samego siebie, że udało mi się wytrwać. W trakcie tego procesu okazało się, że część danych (parę zdjęć i podpisy do zdjęć) w niewyjaśnionych okolicznościach zniknęło, a próby dotarcia do nich po latach okazały się trudne i nie zawsze udane (ze względu na rażące błędy w archiwizacji, którym jestem winien). Ponadto zdecydowana większość zdjęć, nie licząc tych w kilku najnowszych recenzjach, wymagała odnalezienia plików źródłowych i zapisania ich ponownie w większej rozdzielczości, dostosowanej do nowego formatu strony. 

Nie obeszło się bez kilku gorzkich kompromisów. Po kilku dniach niewdzięcznej pracy doszedłem do wniosku, że nie uda mi się przenieść wszystkiego. Niektóre teksty z bloga były dość marnej jakości, więc pożegnałem się z nimi bez żalu, ale były też i takie, które miały dla mnie jakąś wartość, ale merytorycznie były już mocno przestarzałe. Postanowiłem z żalem, że na nowej stronie nie znajdzie się już dla nich miejsce. Pocieszam się nadzieją, że systematycznie pojawiać się będą nowe, oby ciekawsze i bardziej relewantne treści, które wypełnią po nich lukę. Kolejny kompromis dotyczy terminowości prac, w jakie jestem zaangażowany na etapie tej wirtualnej przeprowadzki. W momencie startu nowej strony przeniesionych zostało 11 wybranych wpisów z ostatnich 5 lat, a drugie tyle musi niestety poczekać na swoją kolej w bliżej nieokreślonej przyszłości, gdy znajdę na to czas. Stara strona będzie aktywna do lutego 2024 roku i do tego czasu chciałbym przenieść wszystkie pozostałe treści. Jednak to, co boli mnie najmocniej, to utrata wszystkich komentarzy we wpisach, jakie przez te 10 lat pozostawili po sobie moi Goście. Znaczyły one dla mnie dużo więcej, niż statystyki odwiedzin i rzadkie wiadomości z ofertami współpracy. Niestety nie było żadnego sposobu na ich przeniesienie.

Dobrze, wystarczy już tego użalania się. A co tutaj zmieniło się dla Ciebie? Przede wszystkim masz dostęp do moich najlepszych zdjęć, aktualizowanych przynajmniej raz na kilka tygodni, a nie do staroci sprzed wielu lat. W dodatku zdjęcia te możesz podejrzeć w miarę przyzwoitym formacie, a nie w wielkości znaczka pocztowego, jak to miało miejsce dotychczas. Wpisy na blogu są teraz bardziej przejrzyste, lepiej wykorzystują dostępną szerokość ekranu, zawierają więcej treści na mniejszej powierzchni i nie są aż tak przerażająco długie (ok, czasami są). Na każde zdjęcie w dowolnym wpisie możesz kliknąć i otworzyć je w rzeczywistej rozdzielczości w nowym oknie, niezależnie od tego, jak strona została została przeskalowana przez Twoją przeglądarkę. Ponadto każdy fragment tej strony powinien wyglądać estetycznie i czytelnie, bez względu na typ urządzenia, na jakim go wyświetlasz. Wszystko działa dużo szybciej i bardziej stabilnie, bez pojawiających się wcześniej błędów utrudniających nawigowanie. No i przede wszystkim w końcu strona ma certyfikat SSL, więc przeglądarka nie będzie Cię straszyć informacją, że jest ona niezabezpieczona.

Mam pewne plany na przyszłość. Chciałbym wrócić do pierwotnego zamysłu i publikować mniej testów i recenzji, a więcej zdjęć i tekstów poruszających różne zagadnienia związane z fotografią, oczywiście z perspektywy amatora, jakim jestem, a nie jakiegoś guru (a w przeszłości zdarzało mi się wypowiadać w niektórych kwestiach autorytatywnie, czego z perspektywy czasu trochę się wstydzę). Zrobiłem listę tematów, którymi chciałbym się zająć i już nie mogę się doczekać, kiedy zacznę pisać… Myślę, że będą one ciekawe. Recenzje też się będą tu pojawiać, jedna nawet bardzo niedługo, ale raczej już nie będę się pchał w kolejce po wypożyczenie sprzętu ani wysłuchiwał później wyrzutów przedstawicieli producentów (tak, zdarzało się to, kiedy recenzja była w jakimś aspekcie mniej przychylna). Jeśli coś sobie kupię i już się z tą zabawką zaznajomię, to wtedy coś o niej napiszę. Myślę, że moja gadżeciarska natura i tak da o sobie znać, więc przynajmniej raz na rok taka okazja powinna się przydarzyć.

I już na sam koniec, żeby nie przedłużać tego tasiemca: zdjęcia, które tu widzisz, to prace uratowane ze starej strony - albo z wpisów, które spisałem na straty, albo z galerii. Nie wiem, czy są one dobre, czy to tylko pospolite gnioty o wartości sentymentalnej jedynie dla mnie, ale chciałbym je w ten sposób uratować przed zapomnieniem, tak dla samego siebie. Część z tych zdjęć została lata temu poddana dość mocnej obróbce, której dziś już bym nie zastosował. Niektórych z tych zdjęć może już bym w ogóle nie zrobił, ale mimo to pozostawię je takimi, jakie są. Miło będzie wrócić do nich za kolejne 10 lat i oglądać je niczym fotografie z dzieciństwa. A Nowe rodzi się w bólach… to tytuł mojego pierwszego wpisu na www.epicure.pl z 20 marca 2013 roku, w którym też miałem przyjemność poinformować o fakcie otwarcia swojej nowej wówczas strony. Aż mi się łezka zakręciła w oku.

Previous
Previous

Przegląd kwartalny 2/2023

Next
Next

Przegląd kwartalny 1/2023